Lech-u pisze:Nie wiem co Wy macie do naszych awatarów. Przecież one są zupełnie różne. Nawet ja widzę różnicę gołym okiem.
Też tak uważałem dopóki nie przeglądałem pobieżnie forum na komórce... Miesza się i już
A tak naprawdę to też bym chciał mieć swój fanklub, więc wybacz Lechu - akt zazdrości
Dein pisze:
Przy innych zwierzętach dobrze jest znać nawet osobiście rodziców. Mieć rodowody i papiórki. Nie robi się tajemnicy.
Czemu więc robić tajemnicę w przypadku pochodzenia sklepowej rybki? Z czegoś, co i tak nie ma znaczenia, jak podkreślacie?
(...)Dajcie jakieś konkretne przykłady, kiedy ujawnienie tej wielkiej tajemnicy może zadziałać na niekorzyść sklepu.
Nie wrzucajmy wszystkich zwierząt do jednego worka. Sprzedaż psów opiera się na genetyce. Sprzedaż ryb sieciówkowych - nie. Wyobraź sobie, że prowadzisz sklep zoologiczny i kupujesz hurtowo Ramirezki. Chcesz kupić tanio, ładne i zdrowe. Kupujesz u jednego - brzydkie, u drugiego - chore, u trzeciego - małe... Za którymś razem znajdujesz dostawcę, który ma duże, zdrowe i ładne sztuki! Bierzesz kilka razy z rzędu - jest super! To jest to! A potem przychodzi do Ciebie Pan Lesio, co zakłada zoologika przy nowej stacji metra i pyta - a gdzie to się kupuje takie ładne Ramirezki?? I potem cały ten łańcuszek nieszczęść omija sprzedając od razu super towar bez żadnego ryzyka i ponoszenia kosztów.
Ja wiem, że każdy chciałby wiedzieć, chociaż z ciekawości i dla spokoju sumienia, ale każdy kij ma dwa końce i czasem należy pewnym zrozumieniem procesów rynkowych się wykazać. Tak uważam
Dein pisze:
Sądzę, że wszyscy kupujący zwierzęta powinni być świadomi konsekwencji swoich zakupów, ale to myślenie życzeniowe.
A w tym konkretnym przypadku, odpowiedzialności za legalność oferty, większa odpowiedzialność leży po stronie sklepu. Nie sądzisz?
Zgadzam się. Sklep jest winny i powinien dostać stosowną karę (łącznie z odpowiednim PR'em). Jednak jestem też zagorzałym przeciwnikiem kupowania jakichkolwiek zwierząt z doskoku i bez przygotowania, a tacy klienci tutaj ucierpieli, więc na empatię zdobyć się nie mogę. Bo jeśli ktoś kupuje legwana, węża czy małpę, a nie ma bladego pojęcia jaki to gatunek, to nie ma też pojęcia jak się nim zająć. Jeśli więc niedopilnowanie pozwoleń przez klienta może być powodem nałożenia kary, to ja bym ochoczo karał - taki już ze mnie sadysta.
Podsumowując, ja w żadnym razie sklepu nie bronię. Jedynie wyjaśniam, że nie jest zbrodnią utrzymywanie w tajemnicy dostawców (chociaż i to jest niesprawdzone, bo może wystarczy zapytać w samym sklepie i odpowiedź się otrzyma). Ja po prostu tak jak wszyscy tutaj piętnuję sklep za niezgodne z prawem zachowanie, a przy okazji bezmózgich klientów, którzy kupując lampę w Leroy Merlin stwierdzili, że kupią sobie węża pod kolor.