Kjóik pisze:Ale to tak działa, one go widzą i mimowolnie piszczą. Nie ważne, że bez makijażu, bo ON TAM JEST. Naturalne zachowanie j-rockowego fangirla, taki trochę bezmózgi stan, w którym bardziej zwraca się uwagę na wykonawców niż na muzykę przez nich graną.
W większości przypadków uzasadnione. Japońskie zespoły są nie tylko do słuchania, ale i w co najmniej równym stopniu do oglądania. Dir en grey zaczynali jako kapela z nurtu visual kei i nietaktem byłoby ich nie oglądać. Dziewczyny pod sceną robią to, co do nich należy - patrzą i podziwiają i ja to rozumiem, bo w Japonii artystą człowiek staje się po to, żeby go podziwiano. I treść i formę, bo to tam sprawy nierozłączne. Skromny wygląd bez ekstrawagancji w japońskiej popkulturze to dziwo siakieś. Dir en grey wyewoluowali w bardziej prosty imidż, podkręcili gitary na modłę zachodnią i pojechali ambitniej w tekstach, ale nadal na tle zachodnich kapel są egzotyczni.
Btw - to, że śmiga z tą gołą klatą, może u nas jest normą, ale w kapelach azjatyckich bardziej uzasadnione kulturowo jest przebieranie się za kobitę, niż jakakolwiek nagość. No to może panny się cieszą, że idol zrzucił długą od brody po palce u stóp suknię i pokazał sutki. trzeba mu oddać, że jak na takiego konusa, jest bardzo dobrze zbudowany, a kiecce tego nie widać.
Tak, ja też uważam, że to niezmiernie przykre. Wychodzę z założenia, że na koncert przychodzi się posłuchać muzyki, a nie zostać obślinionym przez wokalistę (bo to chyba Diry na publikę plują), ale widać niektórzy sądzą inaczej.
Ja tam też poszedłem przede wszystkim zobaczyć. Wokal w kapelach j-rockowych mnie dobija powszechną skrzekliwością, ale Japończycy sami w sobie są cudowni, kocham ich artystyczną szczerość, perfekcję i to, że dbają o solidny perfomens. Człowiek, nie musi tej muzyki lubić, ale na pewno zobaczy coś ciekawego i jak na nasze warunki oryginalnego. Nawet jeśli nie będzie szoł w krynolinach i z koronkowymi parasolkami w rękach.
Lubienia kapeli dlatego, że jest w niej ładny człowiek też nie potępiam i prędzej się z takimi prostodusznie zapatrzonymi dziewczynkami dogadam, niż z trufanem, który zna na pamięć każdą linijkę tekstu i dorabia do niej filozofię w oparciu o wykutą na blachę biografię artysty. Rozrywka jest po to, żeby się rozrywać. Jeśli kogoś rozrywa wieszanie w pokoju plakatów i wzdychanie do gitarzysty - to cudownie. Kiedy dawno temu współprowadziłem fanklub, cudne fanki piszące na forum elaboraty o nowym makijażu artysty, były moimi ulubionymi rozmówczyniami. Można się z nimi było pochichrać przynajmniej. A jak przyszedł ktoś, kto traktował artystyczny dorobek jak religię, dosłownie, nie czając, że sami artyści mają do tego dorobku dystans i z niegoż polewkę, zaraz były jakiś chryje i rozkminy, kto jest bardziej fańszym fanem i bardziej słusznym. I klimat w towarzystwie siadał.
Tak w ogóle sam lubię parę kapel nie za muzykę, nie za przekaz, tylko za czynnik ludzki czy imidż. Nieskrępowanie opiewam wtedy pupila na każdym kroku i kiedy trafię na kogoś, kto podchwyci temat, jestem wniebowzięty. To samo mam z filmami - obejrzę z przyjemnością nawet najpodlejszą szmirę, jeśli gra w niej np. Vinsent Kaszel, który mnie fascynuje prezencją. Zwłaszcza jeśli gra w filmie z małżonką, która jest niemożebnie piękna.
Jestem wzrokowcem i bardzo się cieszę, kiedy na koncercie jest na co popatrzeć.
Dein pisze:A co Ramstanna, to znam kilka dzieci, które były tam jak najbardziej świadome treści tekstów... O zgrozo, co nie?
O zgrozo.
Znam całe rodziny fanowskie i tru romantyczne historie - ludzie poznawali się 10 lat temu na koncertach, a teraz płodzą maleńkie faniątka, od kołyski ubierane w koszulki z upiększoną widelcami mordą wokalisty.
Na koncercie zeszłorocznym, na który pojechałem z sentymentu bardziej, niż z przekonania, stanąłem sobie zupełnie z tyłu, bo już słabo znoszę kocioł podsceniczny. No i tam z tyłu było całkiem sporo dzieci 10-12-letnich z rodzicami. Była dziewczynka 11-letnia z rodzicami, która naprawdę wszystkie teksty znała na pamięć i chyba rozumiała. W fanklubie też mieliśmy taką gościówę 11-letnią. Prawdziwy koszmar. Aż za błyskotliwa jak na swój wiek, bardzo dociekliwa, bezpośrednia, męcząca i aktywna. Trzeba jej było pilnować, żeby sobie kłopotów nie narobiła, ponieważ okrutnie pyskowała komu popadnie. Utrapienie. Na szczęście rodzice jej nie puszczali na koncerty. Ale totalnie nie kontrolowali tego, co porabia i co wypisuje w necie. Jej interpretacja tekstów, które na początku kariery kapeli traktowały w 90% o różnorakich praktykach seksualnych, były nieocenione. Jak się logowała, wszyscy w popłochu z chata uciekaliśmy, bo prowokowała bez skrępowania obsceniczne pogadanki.
Że niby ja miałabym codziennie wstawać godzinę wcześniej, żeby zdążyć się umalować? O co ty śmiesz mnie, jako wiecznie niedospanego śpiocha, podejrzewać?!
Ja nigdzie nie pisałem, że codziennie.
Dein pisze:Serio? Zwykle z dziwnych przyczyn się mnie boją, chyba muszę jakoś strasznie/dziwnie z tym wyglądać. :T
Ach. Jesteś na pewno jedną z tych niepokornych dziewczyn, którym się wydaje, że mężczyzn odstraszają, a tak naprawdę odstraszają głównie niedojrzałych i słabo reagujących na przejawy indywidualizmu rówieśników. Doroślejsi faceci z kolei jeszcze się na dystans trzymają, bo nieprzyzwoicie młodzieńka jesteś. Zmieni się za parę lat, jak rówieśnicy podrosną i Ty się przesuniesz do grupy docelowej starszych chopaków. Jeśli wtedy będziesz miała nadal różową grziwkę, to nie ma przebacz.
Selenłóf pisze:Texty R+ potrafią zjeżyć włos. Ten o kanibaliźmie to już trochę ponad moje siły jest. ;P (Czytam tłumaczenia, niemieckojęzyczna nie jestem.)
Tekst o kanibalizmie to samo życie
Należy go kontemplować po zapoznaniu się z autentyczną historią źródłową o panu, który poprosił, żeby ktoś go zjadł i znalazł na to chętnego. Jest nawet film na podstawie tej historyj. Nie jest jakiś szczególnie dobry ten film, ale gra tam Thomas Kretschmann, a on jest prawie tak samo fajny jak Winsent Kaszel.
Ale koguciki z nich koncertowe są, i muza kozacka.
Muza była niegdyś kozacka, a koncerty, które zawsze obfitowały w różne atrakcje wizualne, teraz charakteryzują się przerostem formy nad treścią. Ale nadal ludzie, nawet całkiem przypadkowi, wychodzą z koncertów mocno pod wrażeniem, więc trzeba im przyznać, że mimo podeszłego wieku, starają się zapracować na te ciężkie pieniądze, które się wydaje na bilety.