Zostałam wywołana do tablicy, ale tak na prawdę nie wiele mam do powiedzenia. Od dłuższego czasu nie mam kiedy zajmować sie jakąs hodowlą, rozmnażaniem swoich rybyich podopiecznych.
Jesli chodzi o moje zdanie na temat chowu wsobnego, to nie wiem, czy jest ono warte przedstawiania.
Jak większosc trochę slyszałam, trochę czytałam, w praktyce sprawdziłam minimum. Przede wszystkim wiele zależy od okolicznosci, warunkow, wiedzy, celu i odpowiedzialnosci hodowcy. Nie należy tego zjawiska demonizowac, ale wiedzieć "czym to się je", oraz zdawać sobie sprawę z konsekwencji. Żałuję, że nie pamiętam wszystkich źródeł zebranych przeze mnie informacji.
W sprawie inbreedu u ryb żyworodnych odsyłam do książki
Gupik Madeja i Łabaja. Autorzy piszą o celu chowu wsobnego oraz metod jego stosowania, dla uzyskania ryb zdrowych i w dobrym wzorcu. Znam hodowle prowadzone latami na zasadzie selekcji, a nie wprowadzania nowej krwi, gdzie brak jest ryb wadliwych, za to pojawiają się coraz ciekawsze mutacje. Często zapomina się o ogromnym znaczeniu czynników towarzyszących - zagęszczenia osobników, podmian wody (nagromadzenia inhibitorów), żywienia, temeratury. Poza tym selekcja musi być ostra, konsekwentna. Wprowadzenie nowej krwi może czasem więcej zaszkodzić niż naprawić. Takie przypadki też znam.
Podobno różna jest wielkosc pul genowch - ponoć mniejsza u ryb pielęgnicowatych, a zdecydowanie większa wsrod ryb zyworodnych. I w przypadku tych ostatnich trzeba wielu lat, by zmniejszyła się znacznie genetyczna różnorodnosc. Nie potrafię ocenić, czy tak jest na prawdę.
W przypadku bojowników równiez są dopuszczalne krzyzowania krewniacze, chociaż zazwyczaj wybiera się do łączenia najlepsze rybyz róznych linii, bo mają one wzajemnie substytuować jakies niedostatki - dązy się do osiągniecia ryby idealnej. Niestety to co pojawia się z bojowników w naszych sklepach to odpad - brzydko mowiac. Te ryby w wiekszosci przypadkow nie nadaja się do rozrodu. Niektóre wybitne osobniki mozna wykorzystac, tylko trzeba wiedziec, co łączyć, by isc w dobrą stronę. Np. halfmoon to wcale nie ma być ryba o niebotycznie długim ogonie, który uniemożliwia pływanie. Takie ogony hodowca powinien "genetycznie skracać" w kolejnych pokoleniach. Za dużo by mówić.
Poza tym jest jeszcze kwestia dostępnosci genów - większosc ryb w wiekszosci sklepow pojawia się z jednego źródła w tym samym czasie. To, że kupimy ryby w pięciu sklepów nie oznacza, że mamy niespokrewnione osobniki.
Czy w naturze ryby niedopuszczają do rozrodu w rodzinie? Polemizowałabym. Co z gatunkami endemicznymi?
Ja w każdym razie zawsze mam więcej pytan, niz odpowiedzi. Przepraszam za brak pl znaków.