Witam wszystkich serdecznie.
Niestety brak prądu odbił się wyraźnie na moim ekosystemie
Trzy dni później woda zaczęła robić się mleczna. Do dziś nie mogę sobie dać z nią rady i nadal jest źle.
Dodatkowo mam wrażenie, że pływają w niej drobiny "śmieci" - nie są to bąbelki tylko wyraźne paprochy.
Mam dwa filtry eheima 2426 i 2075 więc teoretycznie powinny dawać radę z tego typu brudami.
Moje pytanie. Czy może mieć wpływ na jakość pracy filtrów to, że wloty (firmowe koszyki) są umieszczone tuż nad podłożem i dość gęsto otoczone roślinami? Czy podnieść je do góry (skrócić)? ewentualnie założyć dodatkowo gąbki?
To jeden problem. Drugi to marniejąca Tonina, aż żal na nią patrzeć. Listki w połowie robią się przeźroczyste i po jakimś czasie odrywają się. Zauważyłam, że nie dzieje się tak na każdej łodydze. Bardzo mnie to dziwi.
Jeśli chodzi o parametry to nic się nie zmieniło. Dziś mierzone:
KH -1
pH - 6
NO3 - 1-5 (ani bliżej 1 ani bliżej 5)
PO4 i Fe jak zawsze nieoznaczalne.
Czyli parametry nie uległy zmianom.
Dołożyłam Toninie więcej światła, podkręciłam trochę CO2 (jej ulubione dopalacze).
Nadal podaję tylko potas i makro. Boję się dołożyć mikro czy żelazo.
Cóż czekam co dalej będzie. Inne rośliny nie dały żadnych negatywnych sygnałów.
Do szaleństwa doprowadza mnie jednak ta mętna woda - jak to mówi mój mąż "siwucha".
Coś poradzicie?